Kilka słów o sobie:
Ja na pozór zwykła osoba skrywam mroczny sekret. Noszę we krwi dziedzictwo Templariuszy, ale zostałem wychowany przez Asasynów.
Nie pamiętam dokładnie mojej historii, ale z tego co wiem jest taka jakich wiele. Pewnej niepamiętnej nocy grupa uzbrojonych ludzi wpada do domu bogatego i wpływowego mieszczanina. Ginie cała rodzina. Oprócz chłopca, ale o tym nikt nie wie. Policja po wielomiesięcznych poszukiwaniach uznaje że w tajemniczej masakrze ( której sprawców nota bene nie udaje się ustalić) zginęli wszyscy członkowie rodziny. Ja jednak trafiłem wraz z asasynami do miejsca które nazywają "Domem". Była to ukryta pod przykrywką Domu Dziecka placówka szkoląca młodych asasynów i przygotowująca ich do ich przyszłej roli. Oczywiście dołożono tam również wszelkich starań bym nie dowiedział się o swoim rodowodzie. Mimo wszystko te starania poszły na marne, za sprawą pewnego człowieka którego imienia nie zdradzę z oczywistych powodów.
Byłem już wtedy po nowicjacie i uzyskałem tytuł "wyjątkowo uzdolnionego adepta.
Zostałem wtajemniczony w historię mojego rodu i jego los. ( o którym nie wiedziałem, gdyż miałem zaledwie 4 lata w czasie kiedy doszło do ataku)
Dzięki pewnej osobie udało mi się zbiec oprawcom mojej rodziny i schronić się w gronie pobratymców, niestety osoba ta przypłaciła to życiem (ale wcale nie zginęła z rąk Asasynów, jk mi się wydwało na początku, lecz moich "wybawców", o czym dowiedziałem się nieco później, przez zbieg okoliczności ). Na miejscu również moje wyobrażenie o Wielkich i Możnych Władcach Świata zamieniło się w proch. Kiedy słuchałem tego co mówią... owszem mieli odrobinę racji, ale większość to były jakieś bzdury! W dodatku snobistyczni, zapatrzeni w siebie "Rycerze" grali głównie o zysk dla siebie.
Asasyni pod tym względem byli nie lepsi. Ich doktryna również była dziurawa jak sito, tak samo jak struktura ich działań. Tak czy owak musiałem dopuścić się kolejnej zdrady. Teraz pracuję sam i tylko dla siebie. Stoję na pograniczu między jedną szarością, a drugą i patrzę jak obie strony walczą jak wściekłe psy, nieustannie skacząc sobie do gardeł. Czekam cierpliwie na możliwość zemsty za moją rodzinę i jedyną osobę której mogłem zaufać naprawdę.
Komentarze
Odśwież3 lutego 2016, 17:11
Czyli, tłumacząc twój opis, wpadłeś w deprechę.
Odpisz
15 grudnia 2015, 14:59
Vittoria agli Assassini!!!!! <)
Odpisz